Taksówka zatrzymała się na
podjeździe jednego z barcelońskich domków. Zapłaciła kierowcy i wraz ze swoimi
bagażami stanęła na chodniku przyglądając się budynkowi. Wiązało się z nim
wiele wspomnień, niestety najczęściej tych nieprzyjemnych. Myślała, że
zostawiła je wszystkie za sobą, ale sytuacja zmusiła ją do powrotu. Musiała
przełknąć swoją dumę i zapukać do drzwi jak gdyby nigdy nic się nie stało, a
ona wracała do domu po zajęciach, a nie po prawie sześciomiesięcznej
nieobecności. Wyobrażała sobie, jak idzie tam chłodna i opanowana, a rodzice
witają ją z otwartymi ramionami. Niestety rzeczywistość prawie zawsze różni się
od marzeń i tak też było tym razem.
Zapukała drżącą ręką w drzwi
wejściowe. Tak bardzo bała się, że nie będzie miała dokąd wrócić. Uchyliły się
po chwili i pojawiła się w nich sylwetka matki. Na widok Rocio wydała zduszony
okrzyk i objęła ją mocno. Dziewczyna uśmiechnęła się, brakowało jej mamy i
dopiero w chwili, gdy na nowo ją zobaczyła, dotarło do niej jak bardzo.
- Rocio, co ty tutaj robisz ? –
spytała cicho przestraszonym głosem.
- Wróciłam do domu.
- Ale … ale … ojciec nie będzie
zadowolony.
- Wszystko będzie dobrze, ucieszy
się.
- No ja nie wiem … - mama
westchnęła, ale wpuściła ją do domu.
Postawiła walizki w przedpokoju i
ruszyła do kuchni. Ojciec siedział przy stole i popijał kawę czytając poranną
gazetę.
- Cześć tato ! – powiedziała
rześko.
Usiłowała wyglądać na pewniejszą
siebie, niż była w rzeczywistości. Na dźwięk jej głosu uniósł głowę, a jego
twarz wykrzywił grymas. Odstawił od siebie kubek, odłożył gazetę na blat i
powoli stanął na nogach. Zaczął wpatrywać się intensywnie w Rocio. Przełknęła
ślinę i próbowała wykrzywić usta w uśmiech, ale wyszła jej tylko bezbarwna
imitacja tego gestu.
- Proszę proszę, kto to wrócił ?
– ojciec przemówił głosem pełnym jadu.
Matka ukradkiem wsunęła się do
pomieszczenia i stanęła w kącie. Spojrzeniem próbowała dodać córce otuchy i
pokazać, że jest po jej stronie, ale Rocio tego nie widziała. Za bardzo
skupiała się na postaci ojca.
- Córka marnotrawna przypomniała
sobie gdzie jej dom ? – Rocio patrzyła skruszona w podłogę, a ojciec
kontynuował – Ale kto powiedział, że jeszcze ją w nim chcą ?
- Tato proszę, nie mów tak –
powiedziała cicho i przysiadła przy stole.
Ojciec na chwilę zamilkł, ale
Rocio wiedziała, że to nie koniec. On się dopiero rozkręcał. Była gotowa znieść
wszystko, co chciał jej powiedzieć, byleby tylko mogła wrócić do domu. Miała
szczęście, że tata tego dnia nie był jeszcze pijany. Dzięki temu istniała
szansa, że nie okaże się agresywny.
- Rocio skarbie – powiedział z
udawaną troską w głosie i ujął jej twarz tak, by patrzyła na niego – Co się
stało ?
Pokręciła głową.
- Czyżby twój piłkarski książę z
bajki okazał się nie być taki idealny ? Znudziłaś mu się, więc kazał ci znikać
? – szydził – A może nie byłaś tą jedyną ?
- Nie mów tak o nim ! – krzyknęła
ze łzami w oczach.
Nie mogła słuchać, jak ojciec
obrażał Alexisa. Piłkarz zranił ją, to prawda, jednak ona nadal go kochała i
nie potrafiła znienawidzić ot tak, za jednym pstryknięciem palca.
Ojciec spojrzał na nią
zaskoczony. Jeszcze nigdy nie podniosła na niego głosu. Nie mógł sobie pozwolić
na takie traktowanie. Nie od Rocio, nie po tym, co zrobiła. Wymierzył jej
policzek.
- Zapamiętaj sobie jedno, każdy
piłkarz jest taki sam : zepsuty, zadufany w sobie i egoistyczny ! Próbowałem
cię przed tym uchronić, ale ty byłaś mądrzejsza. Teraz cierp, sama tego
chciałaś – ojciec dyszał ze złości – Wynoś się do swojego pokoju, nie mogę na
ciebie patrzeć !
Rocio zabrała swoje rzeczy i
powlokła się do siebie na górę. Jak dobrze było widzieć znajome ściany,
liczyła, że chociaż one pomogą jej poczuć się lepiej. Jeszcze nigdy nie leczyła
złamanego serca i kompletnie nie wiedziała, jak się za to zabrać. Zwinęła się w
kłębek na swoim łóżku i pozwoliła łzom lecieć. Powinna czuć szczęście i
satysfakcję, że wygrała z ojcem i mogła wrócić do domu, ale tak nie było. Jak
mogłaby poczuć te uczucia, kiedy jej życie straciło sens, a jej serce zostało
wyrwane i podeptane przez kogoś, kogo kochała najmocniej na świecie ?
*
Wrócił z Ibizy razem z Danim i
Thaissą już tydzień temu. Od tego czasu nie wychodził ze swojego pokoju,
cierpiał w samotności. Nie chciał nikogo widzieć, wszystko wokół przypominało
mu o tym, co stracił tego pamiętnego wieczoru w klubie. Został sam, tylko z
Danim i Thaissą, która by mu pomóc, postanowiła na razie nie wracać do
Brazylii. Tak bardzo chciałby cofnąć czas. Oddałby wszystko, by to się stało.
Tego pamiętnego wieczoru Alexis
Sanchez stracił wszystko, co było ważne w jego życiu. Najlepszego przyjaciela,
który okazał się zdradzieckim dupkiem. Miłość swojego życia, Rocio, dziewczynę,
która była dla niego zdecydowanie za dobra, ale jakimś cudem też się w nim
zakochała. Swoje serce, bo ich pierwszego pocałunku należało w całości do niej.
Utracił też chęć do życia, bo co to za życie, gdy ona odeszła, a on został sam
? Rocio zabrała ze sobą też jego wolę walki. Nie chciał słyszeć o piłce i
zbliżającym się sezonie. Po co miał grać, skoro ona tego nie zobaczy, bo
brzydzi się nim i jego ukochanym sportem ?
Wiedział, że wszystko, co
wydarzyło się wtedy na Ibizie, było tylko i wyłącznie jego winą. Kochał ją tak
bardzo, że zupełnie zapomniał o zakładzie, który był dla niego niczym. Jednak
powinien był być szczery z Rocio, bo inni tylko czekali na jego potknięcie.
Gdyby tylko wiedział, że zatajenie prawdy będzie miało tak straszne
konsekwencje …
Nie miał pojęcia, co robić, by
naprawić swój błąd. Wszystko, co wymyślił, nie było dość dobre. Z tej
bezsilności miał ochotę płakać, a nawet gorzej – zastanawiał się nad
popełnieniem samobójstwa. Nie miał jednak odwagi, by podjąć tak odważny krok.
Odchodząc, Rocio zabrała mu też odwagę. Teraz było mu wszystko obojętne.
Leżał na łóżku. W pokoju panowała
ciemność, bo wcześniej pozasłaniał wszystkie okna. Leżał i wspominał. Wspominał
Rocio – jej dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechała; jak przygryzała wargę,
gdy się nad czymś zastanawiała; jaka była zarumieniona, gdy po raz pierwszy
zobaczyła go bez ubrania; jak się śmiała, gdy razem z Danim wystrojony w różowy
fartuszek mył okna w całej willi, bo ona tego chciała; wyraz jej oczu, gdy
budził ją rano pocałunkami; jej delikatne ruchy, gdy krzątała się rano po
kuchni; to jak cudownie wyglądała po seksie; jej spojrzenie, przepełnione
miłością do niego. Wspominał Rocio taką, jaka była, niedoskonałą, ale jednak
dla niego najdoskonalszą na świecie, jedyną i niepowtarzalną, po prostu – jego.
Nie potrafił opisać tego, jak bardzo ją kochał. Jego miłość była nieskończona.
Jednak siłę jego uczucia przewyższało jego cierpienie po jej stracie. Mógłby
nim obdzielić każdego człowieka na ziemi podwójnie, a i tak by go zostało.
Leżąc i wspominając Rocio bał się jednego, że nadmiernie wykorzystując
wspomnienia sprawi, że one zbledną i w końcu znikną, a on pozostanie sam,
jedynie myślą, że utracił coś ważnego w życiu. Nie chciał zapomnieć Rocio.
Dzięki niej był lepszym człowiekiem, ale wiedział, że jeszcze wiele zmian przed
nim. Chciał to zrobić dla niej. Może w końcu okaże się godnym jej miłości ?
Ktoś pukał do drzwi jego pokoju
już od dobrych pięciu minut, ale on nie miał zamiaru wstawać i otwierać. Chciał
być sam i w ciszy na nowo przywołać sobie przed oczami obraz Rocio, tym razem
ubranej w czerwone bikini, takie, jakie miała pierwszego dnia ich pobytu na
Ibizie.
- Sanchez debilu, otwórz te
cholerne drzwi ! – Dani walił w nie pięścią.
- Wynoś się !
- Otwieraj ! Musimy porozmawiać.
- Daj mi spokój.
- Otwórz albo je wyważę.
Alexis doszedł do wniosku, że
Dani nie żartuje i jest gotowy spełnić swoją groźbę. Jako że był przywiązany do
tych drzwi, które miały dla niego wartość sentymentalną, gdyż kiedyś on i Rocio
… mhm … , więc wstał i mu je otworzył. Światło słoneczne poraziło go w oczy,
więc zasłonił je ręką i wpuścił przyjaciela do środka. Dani usiadł na jego
łóżku i gestem wskazał, by Chilijczyk zrobił to samo.
- Czego chcesz ? – warknął.
- Już prawie zapomniałem, jak
wyglądasz – zaśmiał się Brazylijczyk.
- Te same brązowe oczy i
przystojna buźka, nic się nie zmieniło, możesz już iść – Alexis wskazał mu ręką
drzwi, ale ten się nie ruszył.
- Musimy chyba porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- A ja myślę, że mamy. O Rocio –
na dźwięk jej imienia twarz Alexisa stężała.
Poddał się. Nie miał siły walczyć
z Danim, nie miał siły na nic, poza myśleniem o niej. Schował głowę w dłoniach,
a po jego policzku popłynęła samotna łza.
- Jest gorzej niż myślałem – Dani
westchnął – Ogarnij się chłopie ! Alexis Sanchez jakiego znam, nie poddaje się,
tylko walczy dalej !
- Tego Alexisa Sancheza już nie
ma – powiedział cicho.
- I co ? Próbujesz mi powiedzieć,
że jego miejsce zajęła jakaś tchórzliwa ciota, która nie potrafi ruszyć dupy z
łóżka, woli leżeć i użalać się nad sobą ?! – potrząsnął nim – Obudź się ! Taki
Alexis Sanchez nie ma szans na odzyskanie Rocio !
- Żaden Alexis Sanchez nie ma –
mruknął Chilijczyk.
- Nie pierdol głupot ! – Dani
spojrzał na niego poważnie – Zawaliłeś i to bardzo. Ja nie wiem, jak mogłeś
pozwolić, by coś takiego się wydarzyło. I jeszcze za nią nie pobiegłeś, tylko
jak taka tępa pała, piłkarski śmieć, rzuciłeś się i o mało co nie zabiłeś
Fabregasa ! Chociaż to mogłeś dobrze zrobić, ale mniejsza z tym. I na koniec
pozwalasz jej myśleć, że to wszystko prawda i że jej nie kochasz, utrwalając w
niej przekonanie, ze jesteś jeszcze większym piłkarskim zjebem niż
przypuszczała ! – Dani zakończył swoją tyradę dźgając Sancheza palcem w pierś.
- Skończyłeś ? – Alexis spojrzał
na niego gniewnie – Tam są drzwi. Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, by
powiedzieć mi, jak wielkim debilem jestem, to się nie kłopocz, ja to wiem.
- Nie po to przyszedłem – burknął
obrażony – Chcę ci pomóc.
- O, to ciekawe. Jak na razie nie
robisz nic innego, poza jechaniem po mnie.
- Czasem ktoś musi – Brazylijczyk
uchylił się przed pięścią Alexisa i uśmiechnął się szeroko – Kto to do nas
wraca ? Ale do rzeczy, co zamierzasz zrobić z tą sytuacją ?
- Jaką ?
- Jak masz zamiar ją odzyskać ?
- Nijak. Ona nie chce mnie
widzieć, nienawidzi mnie – powiedział cicho.
- Gówno prawda ! Ona cię kocha –
Alexis prychnął – Tak idioto, ona cię kocha, też się dziwię czemu, ale o
gustach się nie dyskutuje, wiec nie bij, bo chcę ci pomóc – złapał go za
zwiniętą pięść – A ty kochasz ją.
- I co z tego ?
- To, że bierzesz się do roboty i
jedziesz tam błagać ją na kolanach, by dała ci jeszcze jedną szansę.
Alexis zamyślił się na chwilę.
Było trochę sensu w tym, co mówił Alves. Powinien był mu kupić kwiaty za to,
jakim był cudownym przyjacielem, ale to kiedyś. Teraz kupi kwiaty Rocio i będzie
prosił ją o wybaczenie.
Zerwał się na nogi i już chciał
wychodzić z pokoju, kiedy zatrzymał go Dani.
- A ty dokąd ?
- No do Rocio – spojrzał na
Daniego jak na idiotę.
- Najpierw to weź swój tyłek
wsadź pod prysznic, cuchniesz jakbyś zapomniał, do czego on służy.
Po raz pierwszy od tygodnia na twarzy Alexisa pojawiło się
coś na kształt uśmiechu. Dzięki Daniemu wróciła mu nadzieja. Odzyska Rocio, w
końcu nazywa się Alexis Sanchez.
*
Wysiadł z samochodu pod domem
Rocio. Opuściła go cała odwaga, gdy spojrzał na ten budynek, ale raz się żyje.
Skoro powiedział „A”, musiał też powiedzieć „B”. wziął bukiet do ręki, klepnął
się w policzki dla nadania im koloru i zadzwonił do drzwi. Liczył, ze otworzy
mu Rocio i od razu rzuci mu się w ramiona, ale rzeczywistość różni się od
marzeń. W drzwiach stał starszy mężczyzna i patrzył na niego gniewnie. Alexis
od razu wiedział, kto to jest – pan Rodriguez, przyczyna cierpienia jego
dziewczyny.
- Czego ?
- Czy zastałem Rocio ? –
odpowiedział równie ostrym spojrzeniem.
- Zależy kto pyta.
- Alexis Sanchez – powiedział
głośno.
- Ach wiec to ty …
- To ja – przerwał.
- To ty złamałeś mojej córce
serce – dokończył ojciec Rocio – Teraz ja złamię tobie coś innego.
Z tymi słowami rzucił się na
Sancheza okładając go pięściami. Alexis nawet się nie bronił, wiedział, że na
to zasłużył.
*
Słyszała, jak jakiś samochód
podjechał pod jej dom. Nie przejęła się tym. Ostatnio mało co ją obchodziło.
Wolała leżeć w łóżku i wspominać te pięć miesięcy z Alexisem, jedyny czas,
kiedy była naprawdę szczęśliwa. Wiedziała już, że nie potrafi znienawidzić
piłkarza, za bardzo go kochała. Czuła za to do niego ogromny żal za to, że ją
tak oszukał i wykorzystał. Obwiniała się za to, że była tak naiwna, że mu
uwierzyła. Jednak o wiele bardziej niż na niego, była wściekła na siebie, że
nie potrafiła o nim zapomnieć. Tak bardzo ją zranił, a ona nadal za nim
tęskniła. Oddałaby wszystko za powrót do życia, jakie wiodła z piłkarzem –
okłamywana, ale jednak szczęśliwa.
Wydawało jej się, że przez
otwarte okno słyszy jego głos. Zaśmiała się gorzko. Tak bardzo za nim tęskniła,
że niedługo oszaleje. Usłyszała go jednak po raz kolejny. Usiadła na łóżku i
uśmiechnęła się delikatnie. To on, Alexis Sanchez. Kiedy do jej uszu dobiegł
dźwięk pięści uderzającej o ciało, zerwała się i pobiegła na dół.
To, co tam zastała, przeszło jej
najgorsze obawy. Ojciec okładał Alexisa z taką zajadłością, ze był gotów go
zabić. Rocio rzuciła się na niego i próbowała odciągnąć od swojego byłego
chłopaka. W końcu jej się to udało.
- Już wystarczy tato, idź do
domu.
- A … ?
- Ja zaraz przyjdę – uśmiechnęła
się do niego – Daj mi chwilę.
Kiedy ojciec zniknął, odważyła
się spojrzeć na Alexisa. Wyglądał strasznie. Radość z jego przybycia zdążyła
się już z niej ulotnić, pozostał tylko smutek i ogromny żal. Sanchez podniósł
się na nogi z jękiem i stanął przed nią.
- Rocio kochanie …
- Nie mów tak do mnie – odsunęła
się i oparła o drzwi.
- Rocio proszę … - powiedział z
bólem.
Widziała, jak cierpi, ale
chciała, by bolało go jeszcze bardziej. Jak ją. By zobaczył, jak to jest.
- Nie masz prawa mnie o nic
prosić – warknęła – Mam nadzieję, że boli cię tak samo mocno, jak mnie bolało
serce – chciał coś powiedzieć, ale uciszyła go unosząc rękę – Wynoś się. Z
mojego domu, mojego życia i mojego serca. Nie chcę cię więcej widzieć.
Odwróciła się i zniknęła za
drzwiami. Przez wizjer widziała jak miłość jej życia odchodzi na zawsze. Gdy
odjechał, osunęła się na ziemię, a gorące łzy popłynęły jej po policzkach.
Serce bolało ją milion razy bardziej jak przed półgodziną, ale nie mogła
postąpić inaczej. Musiała pożegnać Alexisa, za bardzo ją zranił.
*
Dani siedział w restauracji i
wpatrywał się w Thaissę, ale przed oczami nadal miał obraz przybitego Alexisa.
Wrócił do domu i trzasnął drzwiami. Poszedł od razu do siebie. Dani
zastał go, jak siedział na łóżku, a po jego policzkach płynęły łzy. Jego
niezwyciężony przyjaciel płakał jak dziecko. Dani poczuł się jakby piekło
zamarzło. Nie miał zielonego pojęcia, jak pocieszyć Chilijczyka. Sanchez
szeptał bez przerwy : „ Ona nie chce mnie widzieć”. Daniemu krajało się serce.
Zawołał Thaissę, która przyszła od razu i po prostu go przytuliła. Alexis
płakał jeszcze bardziej. Alves musiał wyjść, nie mógł patrzeć, jak on cierpi. Nie
potrafił znaleźć słów, które by ukoiły ból jego najlepszego przyjaciela.
Thaissa wyszła od niego po dwóch godzinach i oznajmiła, że wychodzą, bo Alexis
chce być sam.
Dzięki Alexisowi i Rocio Dani
zrozumiał jedną rzecz – nie może stracić Thaissy, bo była ona najlepszą rzeczą,
jaka przydarzyła mu się w życiu. W kieszeni spodni miał pudełko z
pierścionkiem. Obracał je teraz w palcach i próbował zebrać się na odwagę, by
zrobić to, do czego Hiszpanka przekonywała go od długiego czasu. Wziął w końcu
głęboki oddech, klęknął przed Thaissą i trzymając przed sobą pierścionek,
zapytał :
- Thaisso, kocham cię najmocniej
na świecie, wyjdziesz za mnie ?
Brazylijka pokiwała głową z
radością i rzuciła mu się w ramiona. Goście restauracji i obsługa głośno
klaskali widząc szczęście pary. Marzenie Daniego miało się spełnić – Thaissa
już na zawsze będzie z nim.
Kiedy siedzieli ponownie przy
stoliku wziął swoją narzeczoną za rękę i zapytał :
- Obiecasz mi jedno ?
- Zależy co …
- Nie zostawiaj mnie, proszę.
- Nie mam takiego zamiaru –
spojrzała na pierścionek – Ale ty też mi coś obiecaj, musisz mi pomóc naprawić
to, co łączyło Alexisa i Rocio, bo to poniekąd twoja wina, że się rozpadło.
- Przecież gdyby nie ja, to to by
się w ogóle nie zaczęło ! – oburzył się.
- Alves, nie zaczynaj znowu tej
rozmowy – Thaissa zmierzyła go wzrokiem.
- No dobrze – pokiwał głową –
Nawet mam już pewien pomysł.
Jestem z niego zadowolona, szczególnie z tej części z Alexisem.
Mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Mam już napisane wszystko do końca na tym blogu i niedługo zabieram się za pisanie na Geriego i Fapsia :)