niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 2 - Pierwszy raz naszego casanovy


Rocio nie wiedziała, co to szczęście. Odkąd tylko pamiętała jej życie pełne było wrzasków i agresji. Podobno kiedyś było lepiej, ale wszystko zmieniło się w dniu, kiedy tata stracił pracę.  Miał jakieś ważne stanowisko w klubie FC Barcelona, ale nagle powiedzieli, że nie jest już potrzebny. Tata nie potrafił pogodzić się ze zwolnieniem. Dnie spędzał z butelką, próbując wymyślić coś, by przyjęli go z powrotem. Z czasem zrozumiał jednak, że jego wysiłki nie przynoszą i nigdy nie przyniosą rezultatu. Rocio miała wtedy sześć lat. Tata nagle przestał być tym kochanym, który zabierał ją na spacery i kupował słodycze. Jego twarz przybrała wściekły wygląd, warczał na żonę i na córkę. Z każdym mijającym rokiem było coraz gorzej. Rocio przestała przyprowadzać do domu koleżanki i zamknęła się w sobie. Wstydziła się tego, co działo się w jej życiu. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się, jak bardzo cierpi. Matka urabiała sobie ręce po łokcie, byleby tylko mieli za co żyć i nie głodowali, bo na ojcu nie można było polegać. Nie dość, że nie robił nic, poza przesiadywaniem w fotelu z butelką alkoholu, to zaczął wyładowywać swój gniew i frustrację na rodzinie. Krzyczał, rzucał przedmiotami, biegał po domu z furią, a jakieś 7 lat temu zaczął bić matkę. Na Rocio ręki nie podniósł nigdy. W głębi jego pijackiej duszy ona nadal była jego małą córeczką, którą chciał chronić i którą zabierał na spacery. Tych samych skrupułów nie posiadał w stosunku do jej mamy. Potrafił uderzyć ją za byle co. Wystarczy, że coś mu się nie spodobało. Najgorzej było, kiedy miał zły humor. Wtedy mama chodziła z siniakami po kilka dni. Początkowo Rocio próbowała jakoś powstrzymywać ojca przed krzywdzeniem matki, ale z czasem dała sobie z tym spokój. Mama nadal kochała tatę o to był jej wybór, nie chciała go zostawiać. W głębi duszy liczyła, że on w końcu się zmieni i powróci ten mężczyzna, w którym się zakochała. Rocio z czasem zrozumiała też jeszcze jedną rzecz – to piłka nożna zniszczyła jej rodzinę. Dlatego też mieszkając w Barcelonie od dziecka nie wiedziała nic na temat żadnej z drużyn grających w jej mieście. Nie obchodziło jej to. Piłka nożna zniszczyła jej życie i uważała ją za największe zło na świecie. Kończąc osiemnaście lat obiecała sobie, że jej życie będzie lepsze od tego, co doświadczyła dotychczas. Postanowiła wyrwać się i coś osiągnąć. Poszła na studia i chciała znaleźć sobie dobrze płatną pracę. Myślała też o założeniu rodziny. Rodziny, w której będzie panować miłość i szczęście. Rodziny tak odmiennej od tej, w której się wychowywała. Rocio chciała, by jej dzieci nigdy nie zaznały smutku i strachu przed bądź co bądź najważniejszymi osobami w życiu. Bała się, że nie będzie potrafiła być dobrą matką, ale liczyła, że jej obawy się nie spełnią. W głębi duszy, pod tą skorupą ze smutku, kryła się nadal ta kochająca i szczęśliwa mała dziewczynka, którą tata zabierał na spacery. By ją odnaleźć potrzebny był ktoś, kto pokocha Rocio i da jej szansę na nowe, lepsze życie.


Leżała na łóżku otoczona podręcznikami z ekonomii. Zbliżał się termin egzaminów semestralnych.  Rocio chciała zdać je jak najlepiej. Im wyższy wynik, tym większe szanse na lepszą pracę w przyszłości. Zakreślała markerem najważniejsze informacje i powtarzała je sobie cicho, by je lepiej zapamiętać. Do jej uszu dobiegły przytłumione krzyki. Jęknęła i próbowała ponownie skupić się na czytanym tekście, ale nie potrafiła. Krzyki stawały się coraz głośniejsze, więc musieli przenieść się do sypialni. Zamknęła książki i wcisnęła w uszy słuchawki. Włączyła sobie muzykę i schowała głowę pod poduszkę. Nie da rady uczyć się w tych warunkach.
Po raz kolejny w tym tygodniu ojciec krzyczał z nie wiadomo jakiego powodu, jednak tym razem było gorzej. Mimo słuchawek w uszach usłyszała krzyk mamy – znowu ją uderzył. Skrzywiła się i podniosła z łóżka. Zaczęła wrzucać leżące na kołdrze podręczniki do torby. Jej edukacja nie może cierpieć z powodu alkoholizmu ojca. Tego dnia pouczy się w bibliotece. Zmieniła dres na koszulkę na ramiączkach i dżinsy, na ramiona zarzuciła szary sweterek i po cichu wyszła z pokoju. Zza drzwi sypialni rodziców usłyszała szloch mamy. Przystanęła i przyłożyła do nich ucho. Nagle wszystko ucichło tylko po to, by po chwili do Rocio dobiegł dźwięk uderzenia. Odskoczyła od drzwi i zbiegła po schodach na dół. Ubrała szybko buty i wyszła na zewnątrz. Barcelońskie słońce padło na jej twarz i Rocio mimowolnie się uśmiechnęła. Kochała to miasto i choćby nie wiadomo jak była smutna, Barcelona zawsze poprawi jej humor. Spokojnym krokiem ruszyła w stronę centrum do biblioteki. Rozkoszowała się ciepłem i widokiem szczęśliwych ludzi bez problemów, których mijała po drodze. Kiedyś też taka będzie.



- Przepraszam proszę pani, ale już zamykamy.
Rocio przestraszona podniosła głowę znad podręcznika.
- Już ? – spojrzała na kobietę – Już jest tak późno ?
Bibliotekarka uśmiechnęła się do niej przepraszająco.
- Już 20.30. Zapraszam jutro od 8.30.
Kobieta odeszła, a Rocio podniosła się i przeciągnęła. Nie myślała, że już jest tak późno. Kompletnie straciła poczucie czasu, ale nie żałowała. Czuła, że egzaminy pójdą jej idealnie. Zebrała swoje rzeczy i uśmiechem pożegnała się z bibliotekarką. Wyszła z budynku i skierowała się na La Ramblas. Nie miała ochoty wracać do domu, więc spacerowała sobie powoli. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Mogła wrócić o której chciała. Nagle jej uwagę przykuł szyld jednego z klubów. „Manixs” przeczytała. Poczuła przemożną ochotę, żeby do niego wejść. Przeszła na drugą stronę i stanęła przed wejściem. Odczekała swoje w kolejce i zapłaciła za wejście. Zeszła powoli po schodach. Przywitała ją hucząca muzyka i przyciemnione światło. Stanęła na początku parkietu i nagle zaczęła wątpić, czy podjęła dobrą decyzję. Nie pasowała tutaj, do tych wszystkich ludzi tańczących i pijących bez opamiętania. Ktoś potrącił ją tak, że weszła bardziej na parkiet. Uśmiechnęła się delikatnie do sobie. Raz się żyje. Poprawiła torbę na ramieniu i pewnym krokiem przeszła wśród tańczących do baru. Rzuciła ją pod wysoki stołek i klapnęła na niego. Skinęła na barmankę i zamówiła sobie drinka. Oparła łokcie na blacie i zaczęła go sączyć. Głośna muzyka w pewnym momencie przestała jej przeszkadzać, a zaczęła koić jej zszargane nerwy. Rocio przymknęła oczy i rozkoszowała się chwilą. Tym, że może po prostu odpocząć i na chwilę być taką, jak inni. Ktoś usiadł obok niej i również zawołał barmankę.
- Ciężki dzień ? – usłyszała. 
Po chwili zrozumiała, że pytanie było skierowane do niej. Podniosła głowę i otworzyła oczy. Patrzyła na przystojnego bruneta o ciemnych oczach i karnacji. Rocio westchnęła, był idealny. Taki, o jakim marzyła. Wyobraziła sobie siebie u jego boku i zarumieniła się. Nieznajomy uśmiechnął się szeroko i nachylił się delikatnie w jej stronę.
- Jestem Alexis – patrzył na nią z wyczekiwanie, lecz ona nie zareagowała, więc dodał – No wiesz, Alexis Sanchez.
Spojrzała na niego spod rzęs i uśmiechnęła się .
- Rocio. No wiesz, Rocio Rodriguez.
Alexis skrzywił się nieznacznie. Nie dość, że dziewczyna go nie poznała, to jeszcze najnormalniej w świecie się z niego nabijała. Jego duma poczuła się urażona i krzyczała, by wstał i zostawił tę brunetkę przy barze samą.  Jednakże raz, że nie mógł, a dwa, że nie chciał. Rocio była piękna. Cieszył się, że Dani wybrał właśnie ją. Zapragnął tej dziewczyny. Była jego najnowszym wyzwaniem.
- Więc jak, ciężki dzień ?
- Można tak powiedzieć – spojrzała na torbę – Uczyłam się na egzaminy.
- Ooo – Alexis wyglądał na zainteresowanego – Co studiujesz ?
- Ekonomię.
- Nie dość, że ładna, to jeszcze mądra.
- Bez przesady – Rocio zarumieniła się.
- No i jeszcze skromna. Powiedz, że umiesz gotować, a znalazłem ideał.
- No umiem – bąknęła jeszcze bardziej czerwona na twarzy.
- Wyjdź za mnie – Alexis uśmiechnął się olśniewająco.
- Może nie po pierwszej randce.
- A więc to randka – Alexis założył jej włosy za ucho.
- Ja nie … to znaczy … to nie … nie to miałam na myśli – wykrztusiła w końcu.
- Jesteś taka śliczna, jak się rumienisz.
Rocio powoli traciła głowę dla Alexisa. Ten chłopak bardzo jej się podobał. Przy nim poczuła się jak każda normalna dziewczyna. Sprawił, że się uśmiechnęła. Kiedy nie patrzyła, Sanchez obrócił się i pokazał obserwującym go przyjaciołom uniesiony kciuk. Wierzył, że Rocio już jest jego. Prawił jej używane przez niego często komplementy, a ona jadła mu z ręki. 
- Więc, może opowiesz mi coś o sobie ? – zapytał.
Wiedział, jak zdobyć serce kobiety. Komplementy miał już za sobą. Teraz wystarczyło, że pokazał, że się nią interesuje. Zdobędzie Rocio i za pół roku udowodni Daniemu, że potrafi wytrzymać z jedną dłużej niż kilka nocy.
- Nie mam nic ciekawego do opowiedzenia o sobie.
- No nie żartuj sobie – uśmiechnął się – Taka piękna dziewczyna jak ty nie może być nudna.
- Studiuję i to wszystko.
- Uprawiasz jakiś sport ?
- Czasem biegam i jeżdżę na rowerze.
- Sporty zespołowe ?
- Tylko w telewizji.
Alexis uniósł pytająco brwi..
- Nie mam wymaganej koordynacji ruchowej. Czyli nie jestem taka idealna – uśmiechnęła się.
Alexis zamówił im po kolejnym drinku. Nie wiedział czemu, ale coś w jej uśmiechu sprawiało, że nie chciał się rozstawać z tą dziewczyną. Czuł się przy niej tak dobrze, tak bezpiecznie. Zganił się za to w duchu, przecież to nie może być prawdziwe.

*

Cesc i Dani popijali powoli drinki i obserwowali Alexisa, jak rozmawia z tą dziewczyną przy barze.
- No nie wierzę – rzucił nagle Cesc, na co Dani spojrzał na niego pytająco – Temu znowu trafiła się najlepsza laska.  
- No wiesz, to Alexis Sanchez – Dani zaśmiał się i przewrócił oczami.
- Ten cwel znowu zaliczy tej nocy, a my – ponownie tego wieczoru poklepał się po kroczu – znowu będziemy opuszczeni.
Alves pokręcił głową i ponownie popatrzył na Sancheza, który uśmiechał się szeroko do siedzącej obok brunetki.
- Stawiam 50 euro, że dzisiaj ją zaliczy – przerwał ciszę Cesc.
- Podbijam. Daję 100 euro, że mu się nie uda.
Cesc ryknął śmiechem.
- To będą najłatwiej zarobione pieniądze w moim życiu. Zapamiętaj sobie moje słowa Alves. Może i ona wygląda na cichą i grzeczną, ale w łóżku to pewnie dzika kotka.


Rozmawiali jeszcze przez długi czas. Z każdą chwilą stawali się sobie coraz bliżsi. Żadne z nich nie chciało się do tego przyznać, ale wpadli sobie w oko. 
- Spotkamy się jeszcze ? – zapytał nagle Alexis.
- Jasne – odpowiedziała po chwili.
- Co powiesz na 17 ?
- Mam wtedy wykłady. Co ty na to, żeby spotkać się o 12 ?
- Będę wtedy na treningu.
- Trenujesz coś ? Nie chwaliłeś się. 
- No bo w sumie to nie ma o czym mówić – Alexisowi zaświeciły się oczy – Jestem piłkarzem w FC Barcelonie.
Rocio zamarła. Piłkarz. Nie, to nie mogło być możliwe. Pierwszy chłopak, który od dawna się jej spodobał i z którym tak świetnie się jej rozmawiało, musiał być kimś związanym z najgorszą rzeczą na świecie. Rocio w tej chwili całkowicie zmieniła sposób postrzegania Alexisa. Już nie był chłopakiem, który jej się podobał, a kolejnym zadufanym w sobie dupkiem. Rocio poderwała się zarzuciła sobie torbę na ramię.
- Ja … ja muszę już iść – obróciła się na pięcie i zaczęła przepychać przez tańczących.
- Rocio ! Rocio ! – krzyczał za nią Chile – Rocio spotkamy się jeszcze ?
Ale Rocio nie słyszała już. Stanęła na schodach i po raz ostatni spojrzała na piłkarza, który wkradł się do jej serca. Zaczęła wbiegać po schodach i już po chwili wyszła na chłodne nocne powietrze. Złapała taksówkę i po piętnastu minutach była w domu.
W budynku panowała cisza. Nic nie wskazywało na to, co wydarzyło się tu wcześniej.  Na pozór byli zwyczajną rodziną, ale pozory mylą. Rocio poszła do kuchni i wypiła duszkiem szklankę wody. Cisza przerażała ją. Dla niej była to cisza przed burzą. Bała się tego, co będzie następnego dnia. Bała się, że tata w końcu uderzy za mocno. Weszła do łazienki i zaczęła się rozbierać. Spojrzała a siebie w lustrze i uśmiechnęła się. Alexis powiedział, że jest piękna. Potrząsnęła głową, musi o nim zapomnieć. Ściągnąłby na nią tylko kłopoty. Jej wzrok padł na leżący na podłodze ręcznik z plamami krwi. Ojciec dzisiaj przegiął. Nagle odechciało jej się kąpieli. Ubrała się w spodenki i koszulkę i wskoczyła do łóżka. Zasypiając towarzyszył Rocio uśmiech Alexisa i jego brązowe roziskrzone oczy.


- Rocio ! Rocio ! – krzyczał za nią Chile – Rocio spotkamy się jeszcze ? 
Ale ona uciekła od niego i już po chwili zniknęła w wyjściu. Zostawiła go samego przy barze. Tak nagle. Nie rozumiał, co się wydarzyło. Alexis usiadł ponownie na stołku i dokończył drinka. Próbował opóźnić moment powrotu do przyjaciół najbardziej, jak się dało. Wyobrażał sobie triumfującego Cesca i nie był to cudowny widok. Westchnął głęboko i ruszył w stronę stolika.
- Kopciuszek cię zostawił ? – ryknął śmiechem Cesc, kiedy Sanchez usiadł na swoje dawne miejsce.
- Żeby nazywać ją Kopciuszkiem, musiałaby najpierw mi coś zostawić, a ona uciekła bez słowa – mruknął Chile. 
- Aż taki jesteś odrażający ? – Dani zwijał się ze śmiechu patrząc na udręczoną twarz przyjaciela.
- Wal się.
- Ej – Cesc klepnął Alves – To chyba pierwsza dziewczyna, która dała mu kosza.
- Pierwszy raz naszego casanovy – Dani wydyszał trzymając się za bolący od śmiechu brzuch – Fabregas, moje pieniądze,
Cesc wręczył mu banknot do ręki z niezadowoloną miną. Alexis wychylił stojący obok niego kieliszek. Nie dość, że nie rozumiał, dlaczego Rocio uciekła i tęsknił za nią, to jeszcze przyjaciele się z niego nabijali. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Liczył na to, że wypija jeszcze jeden, góra dwa drinki, a później zakończą noc w jego sypialni.
- Skończyliście już ? – Alexis spojrzał na nich morderczo – Do waszej wiadomości, wygram ten zakład. I to ja będę się śmiać ostatni.

Wstał od stołu i ruszył do wyjścia. Stracił ochotę na wspólne picie. Nie rzucał słów na wiatr. Naprawdę miał zamiar wygrać ten zakład. Odnajdzie ją, choćby miał sprawdzić każdą studentkę ekonomii w Barcelonie. Była piękna i delikatna, zaintrygowała go.  I jeszcze to seksowne imię – Rocio. Wyszeptał je do siebie i smakował niczym koneser. Poczuł przepełniające pożądanie i tęsknotę. Odnajdzie ją. Nazywał się Alexis Sanchez i nigdy się nie poddawał. Kładąc się do łóżka towarzyszyła mu jedna tylko myśl : „ Rocio Rodriguez strzeż się, przybywam”.






~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

To ostatni rozdział w tym roku :) mam nadzieję, że się podobał :>
Życzę wam wszystkim szczęśliwego nowego roku, niech będzie lepszy niż 2013 :*

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 1 - Kogo ty próbujesz oszukać?


Trzech mężczyzn weszło do klubu. Głowy ludzi automatycznie skierowały się w ich stronę.  Nie zwrócili na to uwagi i usiedli przy swoim ulubionym stoliku. Najniższy z nich skinął ręką na barmankę i uśmiechnął się szeroko.
- To samo, co zwykle ! Tylko pośpiesz się !
Na dźwięk jego głosu dziewczyna zarumieniła się, a kieliszek, który właśnie wycierała, wypadł jej z ręki.
- Już jest twoja - zaśmiał się brunet.
- Nie w moim typie - mruknął.
- Ale popatrz, już jest pewnie mokra - przekonywał go.
- Skończ - powiedział trzeci z nich i spojrzał na barmankę - Choć w sumie może i masz rację.
- Jak mówiłem, nie w moim typie. Dziękuję skarbie ! - klepnął ją w pośladki, kiedy dziewczyna stawiała drinki na ich stoliku.
Barmanka zaczerwieniła się jeszcze bardziej i upuściła tacę. Przyjaciele zaśmiali się i rozsiedli wygodniej.
- Ale ja jestem cudowny. Kobiety mnie kochają - powiedział pewny siebie i błysnął białymi zębami.
Miał rację. Każda kobieta obecna w tym klubie, ba, każda w Barcelonie, była gotowa zrobić wszystko, byleby tylko spędził z nią pół godziny.
Nazywał się Alexis Sanchez, co w jego mniemaniu równało się z bogiem. Nie pomylił się za bardzo. To był jego czas, był gwiazdą klubu. W Barcelonie nie było mu równych poza Leo Messim, ale jego nie liczył. Ciągle trafiał do bramki, był na piłkarskim szczycie i miał zamiar to wykorzystać w stu procentach. Dla niego sława wiązała się tylko z jednym - pięknymi kobietami w jego życiu. Uważał się za przystojnego, wręcz boskiego i cudownego. A taki facet nie może być sam. Wedle tej zasady Alexis poszukiwał i zdobywał. Dla niego każda była podbojem, zostawiał ją, kiedy tylko mu się nudziła i przestawała być dla niego tajemniczą, czyli kiedy ją zaliczył. Kończyło się to tym, że co noc, góra dwie, w jego willi, wspólnej z Danim Alvesem, pojawiała się nowa dziewczyna, którą Sanchez odprawiał o poranku. Dani miał już powoli tego dość, ale za nic w świecie nie przyznałby się do tego przyjacielowi, więc tylko sprzedawał każdej z nich szczoteczkę do zębów. Ot, tak drugi zawód poza piłką.
Mogłoby się wydawać, że Alexis to bawidamek i casanova. Może i po części tak było, ale całe to jego zachowanie było tylko fragmentem większego planu. Bowiem Sanchez najnormalniej w świecie nie chciał być sam. Szukał więc kobiety, z którą spędzi resztę życia. Jednak musiała mieć ona w sobie to "coś", chciał w końcu poczuć się przy kimś bezpiecznie. A jak na razie żadna nie spełniała tego prostego kryterium.
- Bo wpadniesz w samouwielbienie - spojrzał na niego Cesc.
- Niestety ta choroba dopadła go już na początku sezonu - westchnął Alves.
- Wcale nie - oburzył się Alexis.
- Doprawdy ? A kto śpiewa pod prysznicem : "Jestem boski, oh tak jestem boski, mała padnij na kolana, bo oh tak jestem boski " ?
- Czy ty aby mnie nie podglądasz ? - spytał przerażony.
- Nie idioto. Drzesz się tak, że w całym domu cię słychać.
- Wcale tak nie jest - Alves spojrzał na niego wymownie - No dobra, może i jest, ale przyznaj, że sama prawda.
- Serio ? On tak robi ? - ryknął śmiechem Fabs - Muszę to usłyszeć !
- Spoko, zostań dzisiaj u nas na noc, tylko nie bierz szczoteczki do zębów - powiedział Dani.
Cesc spojrzał na niego pytająco.
- Dani ci sprzeda - wytłumaczył Alexis - Tak jak wszystkim moim dziewczynom.
- Ale serio, ty wiesz jaki to jest dobry biznes ?
- Nie uważasz, że czas by się było w końcu ustatkować ? - zapytał Alexisa Fabregas.
- Po co ? Żeby skończyć jak ty ? Dziękuję bardzo.
- Ej, wcale nie jest tak źle.
- Kogo ty próbujesz oszukać ?
- Widzimy jak ostatnio wyglądasz - dodał Dani.
Cesc Fabregas, jeden z przyjaciół Alexisa, ostatnio naprawdę nie wyglądał za dobrze. Dwa lata temu rozstał się ze swoją długoletnią partnerką dla kobiety starszej od niego o dwanaście lat. Przyjaciele mówili mu, że to bez sensu, ale on uparcie pogrążał się w tym związku. Twierdził, że w końcu ktoś rozumie jego potrzeby, że jest zaspokojony, że niczego więcej od życia nie pragnie. Nie protestował, kiedy Daniella wprowadziła się do niego z dwójką dzieci ani kiedy wydawała jego pieniądze. Kiedy zaszła w ciążę również nie narzekał. Dopiero niedawno coś się chyba popsuło w tym jego związku idealnym, bo już nie chodził uśmiechnięty i nie opowiadał w szatni, czego to ta jego Dani nie potrafi zrobić.
- No dobra - westchnął - mam dość.
- Bo ? - zapytali chórem Alexis i Dani.
- Bo Daniella ...
- Czyżby problemy w raju ? - zaszydził Alexis.
- Zmieniła się - jęknął - Kiedyś o siebie dbała. Wiecie : kosmetyczka, siłownia, dieta, fryzjer, skąpe ciuchy, te sprawy. A teraz ? Ma odrosty, nie maluje się, chodzi w dresie i co najgorsze, ma rozstępy i nadwagę - wzdrygnął się.
- No tak, to są problemy - westchnął teatralnie Alexis.
- Lepsze niż twoje, które ograniczają się do tego, którą laskę przelecieć tej nocy - skwitował Dani.
Sanchez pokazał mu język, a Fabregas schował głowę w dłoniach.
- Też chcę takie problemy. Bo rozumiecie, Dani mi w ogóle nie daje ! Rozumiecie to ?! A ja mam swoje potrzeby no ! Tak bardzo chciałbym, żeby ktoś mi zrobił w końcu dobrą las...
- Ciii ! - Alexis zatkał Daniemu uszy - O tym porozmawiamy, jak pan poważny się upije.
- Ale kiedy ja muszę teraz - jęknął Fabregas i spojrzał na swoje spodnie - On się tam męczy.
- Jak sobie nie radzisz, to idź do łazienki, FAPsiu - westchnął Sanchez - A jak wytrzymasz jeszcze trochę, to kogoś ci znajdę. Co ty na to ?
- Byle szybko - jęknął Cesc.
- Ja zawsze wiedziałem, że masz coś z głową, ale żeby namawiać do zdrady ? - oburzył się Dani.
- Ale skoro ona mu nie daje ? Facet ma swoje potrzeby, żeby poczuć się szczęśliwym.
- Tak, i to nie są potrzeby seksualne - powiedział Alves.
- Dla prawdziwych facetów są - Cesc i Alexis powiedzieli równocześnie.
Alexis tak naprawdę wcale tak nie uważał, ale skoro już raz przyjął pozę casanowy, nie mógł tak łatwo z niej rezygnować. Tak naprawdę chciał powiedzieć, że liczy się miłość, ale wtedy by go wyśmiali. Może nie Dani, ale Cesc na pewno.
- W takim razie mogę nie być facetem.
- I tak nigdy cię za niego nie uważaliśmy Dani - popatrzył na niego Cesc.
Dani Alves - drugi najlepszy przyjaciel Alexisa i najstarszy z tej trójki. Jego życie uczuciowe również nie było usłane różami. Można powiedzieć, że był największym pechowcem z nich wszystkich. Kiedyś miał żonę, cudowną i piękną, którą kochał nad życie i z którą miał dwójkę dzieci. Ona jednak doszła do wniosku, że woli kogoś młodszego. Zażądała rozwodu i zabrała mu syna i córkę. Dani długo nie mógł się pozbierać i właśnie wtedy z pomocą przyszedł mu Alexis i Cesc. Alves poznał później podczas jednego z meczy reprezentacji Thaissę i zakochał się od pierwszego wejrzenia. Jego uczucie było teraz tak samo silne jak wtedy. Ale co z tego, skoro Thaissa dzieliła swoje życie między ciągłe loty na trasie Brazylia - Barcelona. Nie mogła zdobyć się na to, by zamieszkać z ukochanym, miała obowiązki w domu. Więc Dani cierpiał coraz bardziej, nie mógł bez niej żyć. Swoje smutki topił w alkoholu i grach komputerowych. Sanchez z Fabregasem chcieli mu jakoś pomóc, ale co z tego, skoro jedyną kobietą, o jakiej potrafił myśleć Dani, była Thaissa ?
- Thaissa mówi co innego.
- O, to wy już tak daleko zaszliście ? - popatrzył na niego zdziwiony Fabregas.
- Jak przyjeżdża to krzyki słychać w całym domu - Alexis znacząco poruszył brwiami.
- Ale i tak są cichsze niż tych twoich panienek. Jak ostatnia miała na imię ?
- Ana ? Alisa ? Marisa ? - zastanawiał się Chile - Sam nie wiem, ale kupiła od ciebie szczoteczkę.
- Za całe 15 euro - uśmiechnął się - Prawdziwa desperatka.
- I jeszcze zostawiła ją w łazience, bo myślała, że wróci.
- A nie wróci ?
- Nie. Była kiepska i jeszcze ciągle gadała o swoim kocie. Wiesz, ja tu szczytuję, a ta mi opowiada, jak ją ostatnio podrapał.
- Masakra - jęknął Cesc - Dani, a co tam u Thaissy ?
- Siedzi w Brazylii i opiekuje się Jamesem - westchnął.
- Znowu ?
- Tak. Ten chłopak sprawia same problemy.
- A kiedy przyjeżdża ? Muszę wiedzieć, kiedy chatę ogarnąć.
- Chyba raczej kiedy panienki nie sprowadzać - Alexis pokazał mu środkowy palec - Nie wiem. Chciałbym, żeby szybko.
- Też bym chciał, bo niedługo ogołocisz nam cały barek.
- Co poradzę, że smutny jestem ?
- Wybierz sobie inną - Cesc wskazał ręką na parkiet - Tego kwiatu jest pół światu.
Dani spojrzał na niego spod byka.
- Dobra, dobra, żartowałem.
- Już nie smutaj, jutro kupię ci nową grę na PS4 - uśmiechnął się do niego Alexis.

- Ale ja już we wszystko grałem.
- W księżniczki jeszcze nie.
- Debil. Lepiej powiedz, że chcesz to mieć dla siebie.
- Co? Ja ? Niee, ja jestem prawdziwym, dobrze wyposażonym facetem.
- No ja nie wiem - Cesc popatrzył na niego z powątpiewaniem.
- A ty co ? Sprawdzałeś mu ?
- To się widzi w szatni pod prysznicem.
- Ja ci dam ! - Alexis zaczął wstawać.
- Siadaj - przytrzymał go Dani - Pomyśl sobie, że jesteś lepszy w łóżku.
- A ty niby skąd to wiesz ? - oburzył się Fabregas.
- Porównałem sobie ilość lasek wyrwanych przez Sancheza z faktem, że jesteś uwiązany z Daniellą. I voila - uśmiechnął się - Mamy odpowiedź.
- Uaa ! Dani 1 : 0 Cesc ! - zaśmiał się Alexis i przybił piątkę z Alvesem - Ale to prawda ! Żadna nie oprze się temu  - poruszył biodrami.
- Oszczędź nam ! - Alves zasłonił sobie oczy.
- Przepraszam - Alexis zaczepił przechodzącą kobietę - Z którym z nas najchętniej poszłaby pani do łóżka ?
- Alexis !
- Cicho tam, ja tu sondę publiczną przeprowadzam. A więc, z Fabregasem ? Nie ? No to może z Alvesem ? Również nie ? A co pani powie na upojną noc z barcelońską 9 ? - kobieta zarumieniła się - Daj mi swój numer, zadzwonię.
Usiadł przy stoliku.
-Czyś ty oszalał ? Nie wolno tak !
- Mi wszystko wolno, jestem Alexis Sanchez - podarł karteczkę z numerem na drobne kawałeczki - Nie zadzwonię.
- A to niby czemu ?
- Widziałeś jej uśmiech ? Czułbym się jakbym to robił z koniem - wzdrygnął się.
- Jesteś okropny - jęknął Alves - Ile trwał twój najdłuższy związek ? O ile takowy w ogóle istniał.
- Nie pamiętam, chyba dwa miesiące.
- On cię pytał o najdłuższy.
- No i to był najdłuższy - Alves spojrzał na Cesca jak na idiotę - Gdyby mówił o najkrótszym, to odpowiedź brzmiałabym jedną noc.
- Wcale nie, bo to nie są związki.
- Musisz się ustatkować - powiedział z przekonaniem Alves.
- Co ?
- No właśnie, co ? - zdziwił się Alexis.
- Musisz w końcu dorosnąć i znaleźć sobie stałą partnerkę. Tak jak ja. Albo nawet Cesc, mimo tych jego problemów z jego małym przyjacielem.
- Ej ! Byle nie małym - oburzył się.
- No dobrze, średnim przyjacielem.
- Alves, grabisz sobie - Cesc poklepał się po kroczu - On jest duży i silny, ale samotny.
- Fuj. No więc, tak jak Cesc i jego ogromny przyjaciel, którzy mają Daniellę.
- Ale ona się nami nie zajmuje - jęknął.
- Ten temat już omówiliśmy, Cesc - mruknął Dani.
- No dobrze, ale niby jak ja mam to zrobić ? - Alexis spojrzał na Alvesa.
- Na początek mam pewien pomysł - rozejrzał się po klubie i wskazał Sanchezowi dziewczynę siedzącą przy barze - Widzisz tamtą dziewczynę ? Jeśli wytrzymasz z nią pół roku to pożyczę ci mój samochód na miesiąc.
Alexis spojrzał na niego zaskoczony. No i po co cały ten zakład ? On szuka miłości i poczucia bezpieczeństwa, a przy kolejnej panience, nawet jeśli zostanie na pół roku, na pewno tego nie znajdzie. Wcale nie miał zamiaru się zgadzać. Uważał ten pomysł za idiotyczny. Fabregas patrzył na niego z wyczekiwaniem. Jeśli odmówi, będą się z niego śmiać przez bardzo długi czas. Liczył, że ta dziewczyna okaże się pustą idiotką i jakoś z nią wytrzyma.
- Na dwa miesiące.
- No dobra - Dani uśmiechnął się.
Miał nadzieję, że ten eksperyment zmusi jego przyjaciela do dorośnięcia.
- Która to miała być ? - westchnął.
- Ta brunetka przy barze.
Już widząc tylko jej plecy Alexis stwierdził, że była ładna. Nagle ten zakład wydał mu się odrobinę mniej beznadziejny. Wytrzyma jakoś te sześć miesięcy i jeszcze będzie mu dobrze.
- Dawaj stary ! - Cesc poklepał go po plechach.
- Panowie, Alexis Sanchez wkracza do akcji !
Alexis wstał, przywołał swój najszerszy uśmiech i mimo pogardy, jaką darzył cały ten plan, ruszył w stronę dziewczyny.




~~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Nadszedł ten długo oczekiwany dzień, czyli 19 grudnia :)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał.
Zapraszam was do głosowania, na bloga, którego mam prowadzić po zakończeniu tego.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ALEXIS !